- Kategorie:
- Bałtyk 2007.11
- Estonia-Łotwa-Litwa 2011.10
- Friel.8
- GPS.30
- Kraków po mieście.223
- Kraków Rekreacja.53
- Mazury 2008.14
- Słowacja 2009.4
- Starty.8
- Warszawa po mieście.12
- Warszawa rekreacja.8
- Z Foto.109
- Z Zembrzyc.147
Biskupia kopa
Wyjazd wart odnotowania z wielu powodów, zaczynając od liczby ludzi przez cel skończywszy na wypadkach. Z 5 osób dwie miały rowery typu makro 300zl. Błotniki, sztywne widelce, opony i ramy które razem składaly się na 18kg rowerowej wagi każdy. Leszek natomiast miał Vipera Nitro, którego dopiero co zaczął wyczuwać i zdążył go "ochrzcić" podczas tej wyprawy aż za dobrze.
Zaczęło się spokojnie laskiem koło kamieniołomu w Prudniku, do którego zresztą zajrzeliśmy (dziura robi wrażenie!) po 2 km przejechaliśmy na czeską część i zaczął się asfalcik z porządnym zjazdem. Ja 70km/h i nikt mi nie ustępował z prędkością! niestety na końcu byl ostry zakręt, w który się ledwo zmieściłem, niestety Leszek nie... poszedł w krzaki z pełną prędkością wywijając orły w powietrzu niezależnie od roweru (dokładniej to on poszedł na szczupaka, a rower wywinął gwiazdę). Na szczęście jedynymi stratami była pobrudzona trawą bluzka.
Po tej sytuacji mieliśmy długi, asfaltowy podjazd z serpentynami aż do toru rowerowego. Każdy dyszał i sapał, ale posuwaliśmy się nadspodziewanie dobrze. Pod szczytem było rozwidlenie: zielony na szczyt albo droga w lewo bez oznaczenia. Ja jako jedyny wybrałem drogę ale nie posunąłem się nią ani trochę w górę i wylądowałem pod schroniskiem (2km drogi. Stamtąd podjazd około 1km do wyjechania, choć w jednym miejscu na granicy sensu). Zielony szlak podobno też do wyjechania chociaą oni prowadzili 3 razy. Bylem na szczycie pierwszy, gdzie czekały na nas Olka i Aśka. Zdjęcia, oni piwo i w drogę .
Pierwsza wersja to zjazd szlakiem granicznym czerwonym, jednak pierwsze skałki pokazały, że tędy nie damy rady na tych rowerach... zjechawszy wiec szutrówka do schroniska i dalej nią do Pokrzywnej, ale nudno nie było! Pomimo luźnego szutru i korzeni prędkość 50km/h pokazywała się często. Tym razem padło na Tomka, który puszczając Leszka obok siebie wjechał na korzenie. Kierownica w miejscu obróciła się o 180' a on poleciał do przodu. Zdarte kolano, skora pod dłoniami i sporo krwi. Mogło byc gorzej! Do Prudnika dojechaliśmy bez problemów. Przy okazji przetestowałem Vipera (4ty full, na którym jechałem.) działa naprawdę dobrze. Niestety podjazd obserwowałem tylko z boku.
Temperatura:27.0
Zaczęło się spokojnie laskiem koło kamieniołomu w Prudniku, do którego zresztą zajrzeliśmy (dziura robi wrażenie!) po 2 km przejechaliśmy na czeską część i zaczął się asfalcik z porządnym zjazdem. Ja 70km/h i nikt mi nie ustępował z prędkością! niestety na końcu byl ostry zakręt, w który się ledwo zmieściłem, niestety Leszek nie... poszedł w krzaki z pełną prędkością wywijając orły w powietrzu niezależnie od roweru (dokładniej to on poszedł na szczupaka, a rower wywinął gwiazdę). Na szczęście jedynymi stratami była pobrudzona trawą bluzka.
Po tej sytuacji mieliśmy długi, asfaltowy podjazd z serpentynami aż do toru rowerowego. Każdy dyszał i sapał, ale posuwaliśmy się nadspodziewanie dobrze. Pod szczytem było rozwidlenie: zielony na szczyt albo droga w lewo bez oznaczenia. Ja jako jedyny wybrałem drogę ale nie posunąłem się nią ani trochę w górę i wylądowałem pod schroniskiem (2km drogi. Stamtąd podjazd około 1km do wyjechania, choć w jednym miejscu na granicy sensu). Zielony szlak podobno też do wyjechania chociaą oni prowadzili 3 razy. Bylem na szczycie pierwszy, gdzie czekały na nas Olka i Aśka. Zdjęcia, oni piwo i w drogę .
Pierwsza wersja to zjazd szlakiem granicznym czerwonym, jednak pierwsze skałki pokazały, że tędy nie damy rady na tych rowerach... zjechawszy wiec szutrówka do schroniska i dalej nią do Pokrzywnej, ale nudno nie było! Pomimo luźnego szutru i korzeni prędkość 50km/h pokazywała się często. Tym razem padło na Tomka, który puszczając Leszka obok siebie wjechał na korzenie. Kierownica w miejscu obróciła się o 180' a on poleciał do przodu. Zdarte kolano, skora pod dłoniami i sporo krwi. Mogło byc gorzej! Do Prudnika dojechaliśmy bez problemów. Przy okazji przetestowałem Vipera (4ty full, na którym jechałem.) działa naprawdę dobrze. Niestety podjazd obserwowałem tylko z boku.
Rower:Meridka
Dane wycieczki:
49.95 km (15.00 km teren), czas: 02:59 h, avg:16.74 km/h, przewyższenia: 700 m,
prędkość maks: 70.30 km/hTemperatura:27.0
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj